Wstałam pierwsza. Była godzina dziewiąta pięćdziesiąt osiem. Poszłam do kuchni. Na stole leżała kartka "Aniu pojechaliśmy z tatą do cioci Anety. Wrócimy po jutrze. Bawcie się dobrze. Zamknij dom i klucz włóż pod wycieraczkę. Całuję mama". "Cały dom dla mnie" pomyślałam. Zjadłam serek i poszłam pod prysznic. Wyszłam było koło jedenastej. Co ja tyle robiłam? Nie wiem. Usłyszałam moją ulubioną nutkę. "O cho ktoś dzwoni". Na ekranie komórki wyświetlił się numer nieznany.
-Halo?
-Hej Ann tu Damian. Chciałem zapytać czy idziecie dziś z nami na ta imprezę?
-Oczywiście że idziemy.
-O no to super. Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem. Miłych przygotowań. Paa.
-Dziękuje. Pa
Jak ja uwielbiam ten głos. Teraz cały dzień będę się do siebie uśmiechać:)
-Ann, jesteś?
-Tak, tak. Jestem.
Najpierw zjadłyśmy śniadanie. Potem poszłyśmy z Miśką wypożyczyć filmy i na mieście spotkałyśmy Karę i Martynę. Dwie przyjaciółki się znalazły. Wypożyczyłyśmy dwie komedie i jeden horror. Wróciłyśmy do domu z filmami i pudełkiem lodów malinowych. Obejrzałyśmy tylko dwa filmy. Śmiałyśmy się cały czas. Nim się obejrzałyśmy była już piętnasta dziesięć. O osiemnastej byłyśmy umówione u Piotrka. Wzięłyśmy prysznic i trzeba było zacząć się przygotowywać.
-Miśka! Pomóż mi no. Jak mam się uczesać?
-No weź zrób sobie takie podpięte loki i niektóre kosmyki puść luźno.
-Jak ja tak nie umiem!
Znów zaczęłyśmy się śmiać.
-To daj ja ci to zrobię.
Nie minęło piętnaście minut jak moja fryzura była gotowa.
-Jejku nie wiedziałam, że jestem w tym aż taka dobra. Wyglądasz ślicznie.
-Dziękuje Skarbie. To tylko i wyłącznie twoja zasługa.
-Och no niech będzie.
Widziałam, ze była z siebie dumna. I bardzo mnie to cieszyło. Widziałam ten jej błysk w oku. Miałyśmy się jeszcze pomalować i ubrać.
-Miśka no. Ręka mi się cholernie trzęsie!
-Nie denerwuj się :) Spokojnie jak na wojnie.
Taaa ulubione powiedzenie Miśki. Łatwo powiedzieć trudniej zrobić. Po kilkunastu próbach nareszcie udało mi się pomalować. Nawet fajny efekt. Miśka była już gotowa. Podjadała coś z lodówki.
-Miśka! chodź tu no! Za dwadzieścia minut mamy być u chłopaków!
-Emm przecież idę! Myślę, że to będzie najpiękniejszy sylwester pod słońcem!
-Chyba pod gwiazdami.
Wpadłyśmy w śmiech. No ale żeby zdążyć to trzeba było już wychodzić. Jejku czy ten śnieg do cholery musiał tak padać!
-No to ładnie. Ciekawe co teraz..
-Ej Ann mam pomysł. :D
-No?
-Zadzwonimy do mojego brata i podjedzie po nas i zawiezie do Piotrka.
-No nie wiem...
-No to wolisz zepsuć sobie fryzurę i makijaż?
-No nie. Dzwoń.
Za niecałe dziesięć minut Tomek był już pod moim domem.
-Heej brat! Dzięki wielkie. Jestem ci winna przysługę.
-No i to nie jedną. Wsiadać szybko. Hej Ann co u Ciebie?
W czasie drogi trochę rozmawialiśmy. Z Tomkiem mamy całkiem dobre kontakty. Lubię go. Hm.. Tak na dobrą sprawę to całkiem ładny z niego chłopak. No ale przecież mam już swój ideał. Achh Damian. Na samo to imię przechodzi mnie dreszczyk.
-Księżniczko! Nie śpij. Wysiadamy!
-Ojj trochę się zamyśliłam.
-Dzięki.
Taa Miśka to umie dziękować. Jejkuu zabiłabym się na tym śniegu. Te szpilki są jednak za wysokie. Ale dam radę i będę tańczyć. Ach jaka ja jestem odważna.
-Miśka no szybko.
-Lecę, lecę.
-Noo. Tylko uważaj bo ślisko.
-Tak, tak. Wiem. Jejkuu jak ja nienawidzę tych schodów.
-No faktycznie. Ja też..
Taa Piotrek, jego blok, ostatnie piętro i meeega dużo schodów. Masakra. No więc doszłyśmy na czwarte piętro i już nie miałyśmy siły i musiałyśmy zwolnić. Jak wczołgałyśmy się na dziesiąte piętro to już w ogóle nie chciało mi się żyć.
-Miśkaa umieram.
-Ej Ann jeszcze tylko pięć pięter. Dawaj, dawaj. Czyżby Damian nie był wart kilku schodów?
-Oczywiście że jest.
Obie się uśmiechnęłyśmy. Pewnie ja powiedziałabym jej to samo tylko o Piotrku. I szłyśmy tak po tych schodach rozmawiając o naszej przyszłości. Nim się spostrzegłam byłyśmy już pod brązowymi, drewnianymi, ładnie zdobionymi drzwiami z napisem "J.M. Lewandowscy". Znaczy Joanna i Mariusz. Rodzice Piotra. Bardzo fajne małżeństwo. Zawsze mnie inspirowali. Mama Piotrka zaszła w ciążę w wieku siedemnastu lat. To nie była żadna wpadka. Oni oboje tego chcieli. Pani Joasia opowiadała, ze jej rodzice nie godzili się na ta miłość. A oni byli w sobie tak zakochani ze chcieli udowodnić tą miłość dzieckiem. Jak się później okazało mieli bardzo dużo problemów. Musieli wziąć ślub na co kościół nie bardzo chciał się zgodzić bo Joasia nosiła w sobie nie ślubne dziecko. Potem jednak ksiądz uległ. No ale po ślubie i tak nie było łatwo bo osiemnastoletni chłopak bez dobrej szkoły nie mógł nigdzie znaleźć pracy a przecież rodzinę trzeba było utrzymać. No ale mimo takich trudności nigdy nie żałowali, że mają dziecko. Dziś są szczęśliwymi ludźmi. Mają ze sobą bardzo dobry kontakt. Całkiem dobrze im się powodzi. I ich miłość wcale nie gaśnie a wręcz przeciwnie. Są coraz bardziej w sobie zakochani. "Puk, puk, puk"
-Miśka od tego są dzwonki.
-Yyy nie działa.
-No he..
Myślę, ze Piotrek chciał powiedzieć hej ale chyba go lekko zatkało. No nas w pewnym sensie też bo nigdy nie widziałyśmy ich w garniturach ale dużej zmiany nie było. Za to u nas była. Zawsze trampki, jeansy i zwykłe t-shirty z nadrukami i ewentualnie bluzy z kapturem, włosy spięte w kucyk za makijaż tylko tusz do rzęs a tu dziś proszę. Szpilki, sukienki, eleganckie fryzury, makijaż, paznokcie. Wszystko perfekcyjne jak nigdy.
-Jejku dziewczyny wyglądacie prze ślicznie. Boże dziękuje, ze mogę z nimi spędzić tego sylwka.
-Piotrek nie przesadzaj.
Powiedziałam, ale w duchu byłam z siebie dumna. Widziałam, ze wzbudzam podziw. Niecierpliwiłam się, bo chciałam zobaczyć minę Damiana jak mnie zobaczy. Uśmiechnęłam się do Miśki. Ona odwzajemniła i zapytała Piotrka czy będziemy tak stać czy w końcu wejdziemy. Nie mógł od nas oderwać oczu a szczególnie od Miśki. Ach.. nie ma to jak zakochani. Fajny widok :)
-O przepraszam. Zagapiłem się. Wchodźcie, wchodźcie. Damian! Nasze księżniczki przyszły!
-Piotrek nie przesadzaj.
I nagle do przedpokoju wszedł ON. Serce zaczęło mi szybciej bić. Oddech stał się nie równy. Stał w czarnych spodniach od garnituru w białej, lśniącej koszuli. Ciemnym krawatem. Bardzo fajnie się komponował z moją sukienką. Nie miał na sobie marynarki. Podobnie jak Piotrek. Spojrzałam na jego twarz. Widziałam ten łobuzerski uśmiech. Byłam zakochana w tym uśmiechu na zabój. Spojrzałam wyżej. W oczach miał blask. Niesamowity blask. Jakby ujrzał złoto. Złoto, które wiedział, że jest tutaj dla niego, że jest jego. Tak. Byłam w stanie oddać mu się bezinteresownie. Wyglądał tak sexownie. I patrzyłam tak na niego około minuty. Z mojego zamyślenia wyrwał mnie głos Miśki.
-He he wygląda na to że przypadli sobie do gustu, co nie Piotrek?
-Heh no jasne. Widać to po was.
-Ej, ej wy sobie za dużo nie wyobrażajcie. Ja z Ann jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Wiedziałam, że pod jego słowami kryje się coś więcej. To nie była tylko przyjaźń. Widziałam to w jego oczach.
-No właśnie.
Odpowiedziałam na jego słowa uśmiechając się sama do siebie.
-Chodźcie do pokoju. Mamy jeszcze pół godziny. Taksówka przyjedzie za jakieś dwadzieścia minut.
-Okey :)
Odpowiedziałyśmy na raz. Weszliśmy do dużego pokoju gdzie stała ścianka meblowa o ciemnym kolorze, bardzo ładnie wykańczana złotymi zdobieniami. Trzy ściany były koloru ciemnobrązowego a pozostała ściana i sufit na kremowo. W rogu stał skórzany, jasny wypoczynek. Przed nim szklany stolik o drewnianych nogach. Ponadto nad sofa wisiał duży obraz przedstawiający dwie łączące się dłonie. Ciemnobrązowe ramy i czarno biała fotografia doskonale do siebie pasowały. Pokój nie wyglądał na pusty. Wszędzie stały wazony a w nich pełno kwiatów. Na półkach dużo pamiątek z wakacji, dużo zdjęć, a wszystko to doskonale się komponowało. Czułam się tak magicznie. Wszystko było harmonijne aż zapierało dech w piersiach. Widziałam, że urządzała to mama Piotrka. Ma bardzo dobry gust i wspaniałe pomysły. Siadłam na sofie a Miśka na fotelu trochę dalej ode mnie. Piotrek wyszedł zrobić nam herbaty bo trochę zmarzłyśmy a Damian podszedł do wierzy stereo i włączył muzykę. Powolną ale bardzo ładną. Delikatnie podgłosił i usiadł obok mnie.
-To ja pójdę do Piotra zobaczyć jak tam sobie radzi.
Wiedziałam, że zrobiła to specjalnie. Zostawiła nas samych. Damian nie przestawał się uśmiechać.
-Ann wyglądasz prześlicznie.
Wyszeptał mi do ucha. Czułam jego słodki oddech na szyi. Chciałam zatrzymać czas, żeby ta chwila trwała wiecznie. Nie odpowiedziałam mu. Po prostu się uśmiechnęłam. Widziałam, że mu się to podoba.
-Powinnaś uśmiechać się częściej.
Znów poczułam jego oddech. Wspaniale było słyszeć jego szept. Z każdym słowem przechodził po mnie dreszczyk emocji.
-Ann ile słodzisz?
Czy on musiał zadać to pytanie? Przecież mógł zapytać Miśki. Ona wie.
-Dwie łyżeczki!
Zdążyłam odpowiedzieć i weszli do pokoju. Miśka z tacą niosąc cztery parujące szklanki. A zaraz za nią Piotrek niosący cukierniczkę.
Wypiliśmy herbatę rozmawiając o ich pomyśle na sylwester i spojrzałam na zegarek. Była dokładnie dwudziesta dwadzieścia. "Ktoś mnie kocha pomyślałam" i spojrzałam na Damiana. Był zajęty rozmową. Tłumaczył coś o jakimś telefonie.
-Damian chodź już-powiedział Piotrek. Taksówka zaraz przyjedzie.
Założyłyśmy nasze bolerka, chłopaki wskoczyli w marynarki.
-Ann ty się nie zabijesz w tych butach?
-Myślę, że nie.
-Damian cicho bo jeszcze wykraczesz.
-No oky już nic nie mówię.
I wyszliśmy na klatkę schodową. Piotrek zamknął drzwi i włożył klucz do doniczki stojącej obok drzwi. Chłopaki stanęli obok nas i wyciągnęli do nas ręce żebyśmy mogli się ich złapać. Czemu nie? Pomyślałam. Zeszliśmy kilka schodków dalej i puściłam Damiana bo musiałam sobie poprawić spinkę. Zeszłam jeszcze schodek dalej i.. i nagle straciłam grunt pod nogami. Musiałam się poślizgnąć. Pamiętam tylko jak Miśka krzyknęła "Łapcie ją" i bum!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz