środa, 8 września 2010

Rozdział 5

Spałam z Miśką u niej w pokoju a chłopcy u jej młodszej siostry. Kiedy się obudziłam Miśki już nie było. Podeszłam do lusterka. Miałam na sobie biały podkoszulek i granatowe szorty. Włosy były strasznie potargane i całkiem się rozmazałam. Poszłam do łazienki. Przeczesałam się i zmyłam pozostałości tuszu. Chciałam zejść na dół żeby coś zjeść i posprzątać po urodzinach. Idąc przez korytarz przez uchylone białe drzwi zobaczyłam "mojego księcia". Spał. Ech nie mogłam się powstrzymać i weszłam do pokoju. Różowe ściany, białe szafeczki wszędzie lalki barbie a na środku małe łóżeczko z różową pościelą w serduszka spał ON. Był taki słodki, taki niewinny. Uśmiechnęłam się sama do siebie. "Fajnie jest mieć kogoś kogo można kochać" pomyślałam i przypomniałam sobie o prezencie od niego. W tym momencie złapałam się za szyję żeby dotknąć serduszka i.. O NIE! Gdzie on jest?! Zgubiłam go! RATUNKUUU! Nie, nie, nie panikuj. Anka spokojnie. Musi się znaleźć. Na pewno będzie w łóżku Miśki. Jestem tego pewna. Poszłam do jej pokoju przeszukując po drodze korytarz. Szłam ostrożnie przypatrując się dokładnie kawałek po kawałku to na panelach, to na dywanie. Nic. Totalne nic. Nie ma. Podeszłam do łóżka. Delikatnie pociągnęłam pościel. Jejku chyba go nie znajdę. żebym chociaż znalazła łańcuszek to już będzie pół sukcesu. * Minęła godzina jak przeszukiwałam okolice łóżka. Zeszłam na dół sprawdzić czy Miśka wróciła. Byłam strasznie zła, że zaniedbałam prezent. W salonie na kanapie leżała poduszka i koc. Musiał tu spać Piotrek. Weszłam do kuchni. Na blacie stało jabłko i talerz naleśników z czekolada a obok kartka "Poszliśmy na spacer. Wrócimy koło południa. W razie kłopotów zadzwońcie." Ja mam kłopot i to duży. A co jeśli Damian zobaczy mnie bez? Co mu wtedy powiem? O nie, o nie.. Słyszę kroki na górze. Ech.. na szczęście poszedł do łazienki. Szybko, telefon! Wybrałam numer Miśki.
-Miśka szybko ratuj.
-Co się stało?
-Jejku ja nie wiem jak to w ogóle wytłumaczyć..
-No weź dawaj bo mi przerwałaś.
-Yy sorki. No już mówię. Zgubiłam serduszko od Damiana.
-Ann wcale nie zgubiłaś. Wieczorem jak już spałaś zdjęłam ci go bo bałam się że się poplątasz.
Usłyszałam śmiech Piotrka. No tak ale ja jestem głupia.. Mogłam od razu do niej zadzwonić.
-I gdzie on teraz jest?
-U mnie pod lusterkiem na pierwszej półce stoi fioletowe pudełeczko.
-Dzięki. Jesteś najlepsza. Bawcie się dobrze.
Odłożyłam telefon i jak szybko mogłam wbiegłam po schodach. Bach! Wpadłam na niego.
-Gdzie tak pędzisz?
-Yyy ja no ten. Do łazienki.
Uśmiechnął się i przesunął żebym mogła dobiec do celu. Wpadłam do pokoju Miśki i usłyszałam "Łazienka jest dalej!" Złapałam fioletowe pudełeczko i wybiegłam uśmiechając się i wbiegając do drzwi obok. Założyłam naszyjnik. Pięknie się prezentował. Ach teraz mogę zejść na dół.
-Jesteś głodny?
-Nie, nie. Widziałem naleśniki ale nie mam ochoty. A może rty się skusisz?
-Heh nie, dzięki. Odechciało mi się jeść.
-To może trochę posprzątamy?
I odwrócił się tyłem maszerując do salonu. Jak bardzo podobał mi się sposób chodzenia i sposób jakim się zawsze poruszał. Ech. Zagapiłam się. trzeba się wziąć do roboty. Damian wziął worki i pozbierał wszystkie śmieci. Ja natomiast pozbierałam brudne półmiski po chipsach, pucharki po lodach, szklanki, talerze i tego typu naczynia. Powsadzałam do zmywarki. Bałagan był mniej więcej opanowany.
-Ann co ty myślisz o Miśce i Piotrku?
-Ech no fajna by była z nich para.
-No właśnie. Wiesz jak gadałem z Piotrkiem to on by bardzo tego chciał.
-No z tego co ja wiem to ona tez.
-Pomożemy im?
-Możemy spróbować.
Uśmiechnęłam się włączając odkurzacz. Wiedziałam że oni dadzą sobie radę sami ale nie zaszkodzi. Damian pytał mnie chyba z sześć razy czy czasem mi nie pomóc ale zostało tylko odkurzanie. W końcu zapewniłam mu że sobie poradzę i w końcu zajął się telewizją. Mi nawet do głowy by nie przyszło że on lubi seriale o miłości. Czyżby był romantykiem? Jeździłam tym odkurzaczem z piętnaście minut ale na reszcie czyściutko. No gdzie ta Miśka? Już prawie czternasta.. Usiadłam na kanapie obok Damiana. Był taki skupiony, taki ciekawy, taki romantyczny. Myśl o nim nie dawała mi spokoju. Usłyszałam dźwięk otwierających drzwi. Oboje z Damianem podnieśliśmy głowy zza oparcia. No nie do wiary! Oni są razem! O Boże! Jak to dobrze że choć im się układa.
-Czeeeść. Wróciliśmy.
Powiedziała Miśka z zadowoloną miną.
-O posprzątaliście? Naprawdę nie trzeba było. Ann jesteś kochana ty Damianku też..
Jak było fajnie na nich patrzeć. Trzymają się za ręce. Miśka ciągle coś gada a on tylko patrzy. Patrzy na nią z podziwem z taką miłością. Po prostu chciałam w tym momencie zatrzymać czas i sfotografować tę chwilę. Usiedli obok nas. Ona ciągle mówiła on tylko patrzył. Wyglądali cudownie.
-Miśka ja już będę szła do domu.. Może rodzice już wrócili. Dziękuje wam jeszcze raz za te urodziny. Jestem wam wdzięczna.
Podeszłam do wieszaka i założyłam swoją puchową kurtkę, oplotłam szalik wokół szyi, założyłam buty i wyszłam. Przeszłam drogę od drzwi do bramy. Starannie zamknęłam ją za sobą. Szłam zaśnieżonym chodnikiem. Miałam na ulicy poskurczanych od zimna ludzi. Mi nie było zimno. W każdym bądź razie nie myślałam o tym. Miałam przed oczami obraz Mateusza. Jak pierwszy raz się poznaliśmy, pierwszy uśmiech, pierwszy pocałunek.. Ale nie, nie brakuje mi tego.
-Ann poczekaj!
Odwróciłam się. Tak, tak. Brązowe oczy. Taa. Mogłam się w nie patrzeć godzinami. Całymi godzinami.
-Odprowadzę cię okey?
-Nie mam nic przeciwko.
Uśmiechnął się najlepiej jak potrafi. Byłam w stanie oddać życie za ten uśmiech, za te oczy, za niego.. Szliśmy tak rozmawiając o wszystkim. O szarym niebie o moim przyjęciu o smutnych piosenkach i o miłości.
-Czy ty byłabyś w stanie oddać za kogoś życie?
Zatrzymałam się. Stałam dość blisko niego. Trzęsłam się z zimna. Spojrzałam mu w oczy. Był trochę wyższy ode mnie ale nie przeszkadzało mi to.
-Wiesz, mówią że kiedy rodzi się dziecko to dusza rozpada się na dwie połówki. Mężczyznę i kobietę i jak ktoś już znajdzie tą swoją drugą połówkę to jest się w stanie oddać wszystko nawet życie.
Uśmiechnął się. Widziałam radość w jego oczach. Złapał mnie za ręce.
-Chyba ci zimno? Mogę?
-Tak możesz. Co za głupie pytanie. Ty możesz wszystko.
-Tak też?
I pocałował mnie. Najpierw delikatnie. Wahał się. Potem coraz bardziej pewny siebie. Zamknęłam oczy. Wyobrażałam sobie jego uśmiech. Oddałam mu się. Chciałam żeby mnie całował, pieścił moje usta swoimi. Czułam jego słodki oddech. Teraz już nie trzymał mnie za ręce lecz przytulał do siebie. Trwało to może jakieś kilkanaście minut i oderwał się ode mnie.
-Mogę?
Zapytał jeszcze raz. Chciałam odpowiedzieć ale moje usta i moja dusza pragnęły go coraz więcej.
-Tak.
Odpowiedziałam pełna zadowolenia. Wymieniliśmy się uśmiechami i poszliśmy w przeciwne kierunki. Co chwilkę jednak się odwracałam i ku mojemu zdziwieniu nasze spojrzenia się spotykały. Wróciłam do domu cała w skowronkach. Otworzyłam drzwi kluczem który był pod wycieraczką i.. tutaj czekała mnie kolejna niespodzianka.

3 komentarze:

  1. Wow
    super !!
    < 33333
    Kurcze jakie masz zajebiste pomysły !!!!
    ;**
    Bardzo mi sie podobało jak Damian zapytał Ann czy oddała by za kogos życie ;d Jej odpowiedz była przee.! < 333
    Pisz dalej ;d
    By Nataliaaaa < 333

    OdpowiedzUsuń
  2. mega <333 pisz dalej
    wiku <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie czekam na nastęny...xd
    Zapraszam do mnie for-you-4ever.blogspot.com

    Pozdrawiam Zakręcona

    OdpowiedzUsuń